Makaronów ciąg dalszy.
Dziś połączenie orientu z polską, pomidorową nutą czyli ogromna chęć na zupę z domieszką "lodówkowego recyclingu". Wolę nie robić głębszych wywodów dziś, gdyż to może się źle skończyć dla obu stron: zarówno dla autora jak i czytelników. A podobno takowi istnieją. Powiem tylko jedno: w dzisiejszych czasach dobre zarządzanie relacjami z bliskimi to prawdziwa sztuka. Żyjąc w ciągłym pędzie ciężko jest wsłuchać się w problemy tych, z którymi jesteśmy najbliżej. Nie dostrzegamy ich trosk, nie potrafimy wczuć się w ich sytuację życiową. To nieuchronnie prowadzi do konfliktów, bo oczekiwania wobec takich osób mamy ogromne. Nader często nieuświadomione. Każdy potrzebuje zrozumienia i akceptacji, a już bezwzględnie zainteresowania i empatii. Skala naszych problemów i trosk może być bardzo różna, a w sytuacjach kryzysowych niestety gubi nas ich ocena. Bardzo subiektywna, często mylna. Emocje, nasze upragnione emocje biorą górę w trudnych momentach, doprowadzając nas do tunelu, z którego trudno znaleźć wyjście. Tym tunelem mogą być słowa, które padają, jak również krzyk, duma i uwielbienie mózgu dla cierpienia. Przykleja się do niego jak rzep i nie chce puścić. Przytula go powodując spustoszenie w relacji. A te osłabiają się lub ulegają całkowitej destrukcji. Tu nie ma winnych - są tylko przegrani, którym ciężko dostrzec, że nie ma sytuacji dobrych ani złych. Każda z nich gdy nastaje, przynosi coś i coś zabiera. Dziękuję Bogu, że pod sercem nosze małego człowieka. Będzie nas więcej - ludzi, którzy rozumieją ten mechanizm. Nic nie dzieje się bez przyczyny i jeśli towarzyszyć będzie temu ogromna doza pokory, z trudnych sytuacji będzie można wyjść jako wygrany, a każda łza wówczas policzy się jako zwycięstwo....
Skoro tak wygląda mój "wstęp" do zupy to aż strach pomyśleć jak wyglądałby cały wywód!