Halibut - tłusta morska ryba, bogata w kwasy Omega-3. Należy do grupy ryb flądrowatych i zamieszkuje wody Atlantyku - szczególnie ich północną część oraz Ocean Spokojny. W Europie można go spotkać w Morzu Północnym a nawet czasem odwiedza Bałtyk. Kiedyś w ogóle mi nie smakował - był dla mnie za tłusty. Teraz odbijam sobie ten stracony czas naszej przyjaźni z nawiązką.
W sklepach lub na stoiskach rybnych często leży sobie udając, że przybył do nas świeży. Większość z nich jednak przypływa do nas w formie mrożonej - sprzedawcy rozmrażają go wcześniej i wykładają na lód. Kupując go możecie dopytać w sklepie. Halibut jest na tyle tłusty, że nie dodaję do niego podczas pieczenia oliwy ani masła. Można go również usmażyć na patelni, ale ja podczas detoksu unikam tej obróbki cieplnej. Wole pieczenie lub gotowanie. Halibut gotowany raczej w mojej kuchni nie przejdzie więc nastawiam piekarnik i zabieram się za przygotowanie.
Piekarnik nastaw na 180 stopni. Blachę wyłóż papierem do pieczenia. Halibuta umyj i wytrzyj ręcznikiem papierowym. Wstaw go do blachy, posól i obłóż dookoła plasterkami cytryny. Na samym wierzchu ułóż koper i zapiekaj w piekarniku 20 minut bez przykrycia. Podawaj z ulubionymi warzywami: u mnie blanszowany brokuł, pomidor i rukola, 1 łyżka oliwy pomarańczowej.
Muszę wypróbować ten przepis. A ciekawostka z kostkami lodu, to dla mnie nowość, interesujące.