Nawet w czwartek, kiedy wychodzę ze studia Dzień Dobry TVN, gdzie zaledwie kilka chwil temu gotowałam 4 potrawy to nie mogę sobie przypomnieć żadnej z nich. To jeszcze jest taki moment, w którym wierzę, że zaraz coś wymyślę. Myślę sobie: dobra - zaraz wejdę do sklepu lub warzywniaka, zobaczę produkty i sobie przypomnę na co moja rodzina ostatnio miała ochotę. Wchodzę tam…..i nic. Patrzę na kolorowe papryki, pomarańczowe marchewki, żółte cytryny, mięsiste bakłażany i czuję się jak wybudzona z paroletniej śpiączki. Nic nie pamiętam. Wtedy przychodzi mi na myśl, że jestem chyba lekko obłąkana no bo jak to jest możliwe, że w pracy jestem kucharzem a w domu zaledwie pracuję na zmywaku. Szybko się otrząsam i kupuję co popadnie - co ładniejszy okaz. Wychodzę z siatką pięknych warzyw i owoców lecz nadal z amnezją. Myślę sobie wtedy, że przecież oni sami mi powiedzą co ugotować na obiad - na co dzisiaj aktualnie mają ochotę.
Zatem pytam: dzieciaki co ugotować na obiad? A one odpowiadają: sama wiesz najlepiej! Cholera. Mój plan upadł. Ale nie poddaję się tak łatwo. “Dziewczynki - no szybciutko - powiedzcie mi na co macie największą ochotę?” Odpowiedź pada szybko: “Mamusiu na pewno jesteś zmęczona - zrób coś na szybko byś nie musiała długo stać przez nas przy garach”. No prawie tupię nogą ze złości. Ale zaraz - przecież to najsłodsza odpowiedź na świecie - właśnie tak chciałam wychować córeczki. A ja prawie jak burak czerwienię się ze złości bo NIE WIEM CO MAM UGOTOWAĆ NA OBIAD!!!!!! I wtedy zazwyczaj z pomocą i piękną odsieczą przychodzi do mnie moja wyobraźnia. Zaglądam do lodówki, do siatki z zakupami, zamykam oczy, wyciągam nóż i deskę...i zaczynam kroić i dobierać warzywa kolorami i kształtami.
Z tej frustracji, którą pewnie przeżywa każdy z Was w chwilach słabości wychodzą najsmaczniejsze dania. Nieoznakowane, jeszcze dotąd niewykonane. To jest ich pierwszy raz. I mój też. Zioła prześcigają się w kolejce do garnka lub na patelnię. Z miski krzyczą owoce: jeszcze ja, jeszcze ja! Kasza kłóci się w szafce z ryżem: teraz moja kolej! A ja uśmiecham się miło do produktów już napoczętych - by w całości je zużyć. I tak wczoraj powstała zupa z mandarynkami, pędami bambusa i pikantnym chili. Nie dla dzieci - tylko dla mnie. Bo moim najgorszym pytaniem na świecie - nie ma gorszego - jest pytanie do samej siebie: “Na co masz dzisiaj ochotę do jedzenia Daria?” Na nic. Zazwyczaj na nic nie mam ochoty dla siebie. Bo urodziłam się po to, by karmić Was.
obiad w 15 minut? Biorę w ciemno ten przepis, bo wygląda naprawdę zacnie i co najważniejsze jest naprawdę łatwe w przygotowaniu a wygląda również wspaniale:) Super pomysł.
Uwielbiam zupy. Tym bardziej te z orientalną nutką. Na pewno wypróbuje.
A na zdjęciu bakłażan i małe kukurydze - dlaczego nie ma tego w przepisie?... i czego jeszcze w nim nie ma?:<
racja z bakłażanem - poprawiłam
Wszystkie mamy chcą jak najlepiej swoim dzieciom. A przepis brzmi bardzo kusząco ; )
Przepyszna , dzieciom dałam dodatkowo mleka kokosowego i mniej przypraw , i uwga zjadły !!! 🙂
Czasem trzeba szybko kombinować, ja korzystam wtedy z żurku w kartoniku Krakusa na zakwasie, wystarczy podgrzać,w tym czasie ugotować jajko i pyszny obiadek gotowy.
Jestem świeżo po wypróbowaniu przepisu, jest idealny! Spróbuję go jeszcze latem, na ciepłe dni, orzeźwienie wydaje się równie dobre co tajski Tom Yum 😀
Super zupa, to moja pierwsza zupa inna niz tradycyjne polskie zupy. Jest pyszna i pali!
brawo - cieszę się
Ta zupa może być hitem 😉
u mnie jest hitem