Dobrze, że rozpoczęłam mój nowy cykl jedzenia dwa tygodnie przed świętami. To bardzo ułatwiło dyscyplinę przy świątecznym stole. Jako, że jestem totalnym łasuchem to pierwsze święta z których wracam w dobrej formie. Treningi zaliczone, przerwy pomiędzy posiłkami również. Żadnego nabiału, glutenu ani cukru. Pełen sukces. Z przyjemnością zabieram się zatem za gotowanie zupy: dziś krem z pieczonych buraków. Z goździkami, cynamonem i kardamonem. Dla moich gości więc dodam odrobinę jogurtu i sera koziego.
Zdecydowanie to zupa, która rozgrzeje nawet najzimniejsze serce. 🙂 Wygląda bardzo apetycznie, a po liście przypraw stwierdzam, że aromat musi zapierać dech w piesiach i sprawiać, że ślinka sama napływa do ust. No i trzeba dodać, że propozycja podania jest fantastyczna. 🙂
Wygląda obiecująco, na pewno wypróbuje przepis i dam znać jak smakowało rodzince 🙂