Warzywa zimą na warszawskim Wilnowie to finansowa zagłada. W sklepie pod moim domem kilo bakłażana kosztuje tyle samo, co kilogram piersi z kurczaka. No ale kurczaka raczej jeść nie będę. I nie wiedzieć czemu bakłażanów mi się zachciewa najbardziej zimą czyli wtedy, gdy ich cena nie jest zbyt atrakcyjna. Ale cóż skoro wołają, to znaczy, że jest jakaś przyczyna. Nie bardzo lubię podsmażanego bakłażana na oliwie, który zazwyczaj rozpoczyna proces tworzenia różnych dań z tym warzywem. Chłonie tłuszcz jak gąbka i traci swój smak na poczet tłuszczowej powłoki. Więc myślę, myślę i wymyśliłam. Uduszę go! Ale zanim to zrobię, ściągnę goryczkę. To moim zdaniem najważniejszy etap przyrządzania bakłażana - chwila leżakowania w cytrynie i soli. A więc do dzieła.
Składniki
- 750 g bakłażana
- sól
- sok z jednej cytryny
- 1 mała cebula
- 3 ząbki czosnku
- 3 średnie pomidory
- pieprz
- 1 łyżeczka mielonego kminku
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- 2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
- garść zielonej pietruszki
- garść świeżej kolendry
Przygotowanie:
Bakłażana pokroić w kostkę. Posolić, pokropić cytryną i wstawić do sitka na około pół godziny, by odsączyć gorycz. Następnie dobrze go odcisnąć. Do dużego rondla wlać oliwę i rozgrzać. W tym czasie pokroić drobno cebulę i czosnek. Wrzucić na olej i chwilę zeszklić. Dodać pokrojone pomidory, odciśniętego bakłażana, przyprawy i koncentrat pomidorowy. zamieszać i gotować (dusić) pod przykryciem około 20 minut. Dodać posiekaną kolendrę wraz z pietruszką i odstawić do ostygnięcia. Można podawać na ciepłych grzankach lub zjadać bez niczego. Wspaniale smakuje polany oliwą truflową.