Dzisiaj w roli głównej wystąpi pstrąg łososiowy. Jako dodatek kalafior, którego możecie zastąpić dowolnym warzywem. Mamy taką umowę z dziewczynkami, że codziennie zjedzą porcję warzyw, jaką tylko sobie wymyślą. Nie zmuszam ich do jedzenia: rozmawiamy, tłumaczę im dlaczego prawidłowe odżywianie jest takie ważne i one same decydują co zjedzą po przyjściu ze szkoły. To najlepszy sposób, by nasze pociechy już w młodym wieku edukować w fundamentalnych dla naszego zdrowia tematach. Bo przecież od tego co jemy zależy nasze samopoczucie, zdrowie a nawet życie. Jestem z nich dumna, że tak wiele z tych lekcji rozumieją i nie siadają do stołu za karę. Ale ja nie zabieram im dzieciństwa - staram się pilnować zasady "złotego środka" czyli pozwalać im również na różnego rodzaju zachcianki. Znają smak lodów, lizaków czy prażynek. Wychodzę z założenia, że jeśli zjedzą na śniadanie pyszna owsiankę z owocami a na kolację talerz pożywnej zupy lub zapiekankę lub rybę na parze lub risotto lub ryż z jabłkami lub omlet z warzywami lub......to nic im się nie stanie jak razem upieczemy batony mocy na bazie czekolady. Zobacz link tutaj
Pamiętajcie, że dzieci to również ludzie 🙂 Pomyślcie sami jak bardzo denerwowałoby Was gdyby codziennie ktoś podczas posiłku 100 razy powiedziałby do was: JEDZ!. Albo jeszcze gorzej: wepchnąłby Wam łyżkę do buzi. Dzieciom tak samo jak dorosłym bardzo często zmieniają się smaki. coś co lubią jednego dnia nie obowiązuje już w jadłospisie kolejnego. Też mam czasem ochotę na jedno danie i potrafię je jeść codziennie. Dlaczego z dziećmi miałoby być inaczej?
Moje córeczki to pilne uczennice. Znają zasady żywienia podczas infekcji, wiedzą o jakiej porze roku należy jeść owoce i dlaczego w zupach mieszkają warzywa. Często gdy chcę je przekonać do czegoś nowego opowiadam im po prostu bajkę na temat składnika, który chcę przemycić do diety: pestki dyni to małe potworki, które nie miały przyjaciół, brokuły to drzewka dinozaurów, a koperek to po prostu mąż zielonej pietruszki. Trzymam kciuki za Wasze kuchenne rewolucje w domu 🙂
Podoba mi się takie podejście do jedzenia dzieci. Co prawda, moje są już za duże, żeby tak ładnie im tłumaczyć, że koperek to mąż pietruszki;) ale kupuję ten pomysł, przyda się przy innych rodzinnych niejadkach:)
Dziękuje za wpis. Zmotywował mnie do zamiany spojrzenia na sposoby wprowadzenia upodobań kulinarnych moich dzieci. Pozdrawiam
powodzenia
zaczynam być Twoją fanką 😀
bardzo dziękuję
Pięknie napisane. Nic dodać, nic ująć.
Jedyne co bym zmieniła, to tag "bez nabiału" (masło)
O dzięki 🙂 zaraz zmieniam
zasady żywienia podczas infekcji,
proszę o „zgłębienie” tematu,
z góry dziękuję,
pozdrawiam serdecznie
to temat rzeka ale w ogólnym skrócie - podczas infekcji nie powinniśmy dawać dzieciom cukru, nabiału, żywności przetworzonej i surowej (warzyw i owoców) gdyż są ciężkostrawne dla małego organizmu, który właśnie walczy z wirusem lub bakteriami
Ja mam podobne zasady, proponuje jakieś warzywo ale jak któreś nie chce to może zamienić na inne. Dzieciaki sporo ich lubią na szczęście więc dajemy radę. Owoce też lubią i nie zmuszam do niczego. A słodycze najchętniej domowe (zawsze wcisne trochę mąki razowej i dam mniej cukru) ale daje się też naciągać na jakieś wypatrzone w sklepie czy u kolegów które często wcale nie okazują się lepsze 🙂 A najważniejsze że przyzwyczaili się już do zdrowych smaków i chociaż lubią też te bardziej 'przemysłowe' to zdrowego słodyczą nie traktują jak karę tylko jak równorzędnego słodycza. Na pewno można jeszcze zdrowiej niż ich żywię ale nie dajmy się zwariować ani zajechać na śmierć 🙂
A w ogóle polecam książkę 'Przekroje' - gdzie w zabawny sposób przedstawiono jakie dobre składniki znajdują się w warzywach i owocach. Dzieci pędzą do książki i sprawdzają czego dobrego się najadły 🙂 I krzyczą 'mamo, daj coś z garbnikami, żeby zjadły moje wirusy!' 🙂
Zdrowo żywić dzieci to powinno być misją każdej matki! Potem puszczamy je do szkół i co? Ja zawsze pytam się syna co było na obiad i u nas w szkole (jest katering kanzeon) jest w miarę okej, wydaje się, że dbają o dzieciaki, a jak jest u was w szkole?
Zgadzam się! Też mamy ten katering w szkole syna i w końcu mam pewność, że moje dziecko w szkole je zdrowo. Wraca ze szkoły najedzone.