I kiedyś zasłyszałam, że Ewa jest mistrzem pierogów. Jak wiecie zawsze za niekwestionowanego mistrza uznawałam moją babcię. Ale co tam: raz kozie śmierć. Warto spróbować. Różowe pierogi Ewy to absolutny sztos. Kto jeszcze nie robił - niech pędzi do sklepu po składniki. Ja oczywiście zrobiłam sobie kuku bo teraz będę je lepić do końca życia. Ale czego się nie robi dla swoich Skarbów. A poza tym różowe pierogi są dla księżniczek. Więc i ja zjadłam jednego. Ewa teraz czas na wyzwanie: idealne pierogi bezglutenowe!!!!!!!