Kotlety rybne to przysmak z mojego dzieciństwa. Pamiętam jak babcia wysyłała dziadka po świeżą rybę, kazała mu je szorować, skórować i filetować. Zabawy było przy tym co niemiara. Dlatego kotlety rybne z tamtego okresu kojarzą mi się z wielkim bałaganem, rybnym zapachem i wielkim sprzątaniem.
Ale babcia znała się na sztuce kulinarnej i wiedziała, że rybki na talerzu dzieciom są potrzebne. A smażona ryba z patelni zawsze przegrywała z kotletem schabowym więc musiała wymyślić niebanalny przepis na kotlety rybne, które miały zachęcić nas do jedzenia ryby w innej postaci. Ryby to doskonałe źródło kwasów Omega 3. A przy okazji są niezłą okazją do przyswojenia nieco białka. Bo należy pamiętać, że ryby to również mięso. Tylko takie, które korzystniej wpływa na nasze zdrowie, pracę serca, właściwe stężenie cholesterolu i układ trawienny. Choć dziś już do końca nie wiadomo co nam służy, a co nam szkodzi. Ostatnio na jednym z kanałów serialowych pojawił się film dokumentalny na temat metod połowu ryb i sama zaczęłam się zastanawiać co właściwie powinniśmy jeść. Warzywa zawierają masę pestycydów , ryby metale ciężkie – a o mięsie już nawet nie będę wspominać bo wszyscy słyszycie wokoło jak traktowane są zwierzęta hodowlane. Więc może zgrabnym piśmienniczym piwotem powrócę do mojego dzieciństwa i przekażę Wam przepis mojej babci na kotlety rybne.
Bułkę namocz w mleku aż nasiąknie płynem. Odsącz nad zlewem. Rybę umyj, obierz ze skóry i drobno posiekaj. Szalotkę obierz ze skóry i bardzo drobno posiekaj. Dodaj musztardę, posiekany szczypiorek, dopraw solą i pieprzem i uformuj rękach kotlety. Jajko rozbełtaj w miseczce i obtocz kotlety, a następnie bułką tartą. Na patelni rozgrzej tłuszcz i smaż kotlety na złoty kolor z obu stron. Przed podaniem posyp świeżym koperkiem.