Według zasad i znaczeń kolorów - kolor zielony to kolor harmonii, spokoju i uzdrowienia. To kolor natury i naszej bliskości z nią. Kojarzy się z życiodajną energią, wzrastaniem i dobrostanem. Jedząc zielone sałatki jesteśmy przekonani o tym, że saila nas w dobrą moc, która z niej płynie. Zatem już sam kolor sałatki wprawia nas w dobry nastrój i buduje w nas przekonanie, że robimy dla siebie i naszego organizmu coś dobrego.
Fitoskładniki, antyoksydanty, witaminy, wartości mineralne - to wszystko mają właśnie rośliny, których mamy od wyboru do koloru na naszych, polskich straganach. Każda z nich ma korzystny wpływ na nasze zdrowie. Możemy wybierać ulubione warzywa i owoce zarówno kierując się kryterium smaku jak i wpływu na nasze zdrowie. I nigdy nam się to nie znudzi, gdyż mamy tyle odmian roślin, że ich rotacja na naszych talerzach może trwać w nieskończoność!
Tak - dokładnie tak! Dobrze przeczytaliście - do sałatek można dodać dosłownie wszystko i gwarantuje Wam, że będzie smaczne i apetyczne. Nie ma połączeń niemożliwych. Nabiał, mięso, ryby, jajka, kasza, makaron, tofu - wszystko, co tylko chcemy można zakląć we wspaniałą sałatkę. Zatem jest to pole do popisu dla kucharzy amatorów, by znaleźć najlepszą recepturę dla siebie. I ona może się zmieniać każdego dnia!
Nie ma znaczenia czy sałatkę spożywamy na śniadanie, obiad czy kolację. Każda pora jest dobra, by przyjąć porcję warzyw z ulubionymi dodatkami. Mogę ją zabrać ze sobą do pracy, na wycieczkę lub jako własny lunch box, gdy jestem na mieście i nie mam ochoty jeść w okolicznych restauracjach. Mało tego: jeśli mamy taką fantazję to możemy zjeść ją w różnych wariantach na każdy posiłek!
Sami decydujemy, ile składników ma się znaleźć w sałatce i jaki budżet na nią przeznaczymy. Skala jest dość duża: od ziemniaków po krewetki. Ale jedno jest pewne: zawsze wiemy co dodaliśmy do środka. Nie ma ukrytych cukrów, tłuszczy trans czy glutaminianu sodu. Jak mamy lepszy miesiąc to i homar się nada, by połączyć go z zielonymi listkami. Gdy inflacja w Polsce szaleje i stać nas tylko na kaszę - PROSZĘ BARDZO! Sałatka na bazie pęczaku z zieloną pietruszką i pomidorkami cherry nigdy mi się nie znudzi!
Sałatka to niebywały kompan przy realizacji zasady zero waste, która nie tylko teraz jest bardzo modna, ale również potrzebna naszej płacenie. Nie marnujemy, ani nie wyrzucamy jedzenia. Szukamy rozwiązań jak zagospodarować resztki lub otwarte w lodówce produkty. Czyż sałatka nie jest rozwiązaniem idealnym? Otwarty ser feta? Dodajmy oliwki, sałatę, ogórka i będzie grecka. Otwarta rukola? Dodajmy paprykę, pomidorki, ugotujmy ryż dziki posypany oregano lub parmezanem. A gdy zostanie nam ryż to połączcie go z kurczakiem, szczypiorkiem i orzechami. Każdy produkt w sałatce znajdzie swoje drugie życie!
Sałatka jest szybka, prosta i może być mega tania! Wrzucenie do miski paru składników nie wymaga gwiazdki Michelin ani specjalnych, kulinarnych umiejętności. Po prostu wykładamy składniki na półmisek lub do lunchboxa, dodajemy oliwę i trochę cytryny i gotowe. To nawet nie jest kuchnia w 15 minut - tylko w 7! Nie bójcie się eksperymentów - nawet jak coś Wam nie wyjdzie to na pewno się znajdzie chętny, by to zjeść. A jak nie - to wciśnij sąsiadce! I uśmiechnijcie się - bo od sałatek życie zmienia się na lepsze! A jak mi nie wierzycie - to zapytajcie kobiety, które są na diecie 🙂
garść liści szpinaku
garść rukoli
½ sałaty rzymskiej
1 awokado
pęczek szparagów
szklanka bobu
2 łyżki obranych pistacji
sól, pieprz
1 ząbek czosnku pokrojony w plasterki
SOS:
3 łyżki oliwy z oliwek
sok z 1 cytryny
1 łyżka musztardy francuskiej
1 łyżeczka syropu klonowego
1 łyżka posiekanego koperku
Bób ugotuj do miękkości w osolonej wodzie. Szparagi grilluj z czosnkiem na grillowej patelni. Pistacje utłucz w moździerzu na mniejsze kawałki. Sałatę rzymską porwij i ułóż na półmisku wraz z szpinakiem i rukolą. Dodaj awokado pokrojone w łódeczki i skropione sokiem z cytryny. Dodaj bób obrany ze skórki oraz szparagi. Na wierzch posyp pistacjami. Wszystkie składniki sosu wymieszaj i polej przygotowaną sałatę. Dopraw solą i pieprzem.
Szybkie danie z łososiem to moje SOS, gdy dzieciaki wracają głodne do domu. Tak naprawdę robi się dokładnie tyle, ile gotuje się makaron. Ale powinnam dodać, że trzeba robić kilka rzeczy jednocześnie. Gdy woda na makaron się gotuje należy wykorzystać ten czas i podsmażyć łososia.
Gdy makaron wrzucisz do wody to dobry czas na to, by podsmażyć czosnek i szparagi. Jeśli robisz to danie w sezonie zimowym, możesz z powodzeniem zamienić szparagi na liście szpinaku lub cukinię, która dostępna jest cały rok. Szybkie danie z łososiem jest pożywne i kolorowe. W zasadzie na co dzień w moim domu królują tylko szybkie dania, gdyż lubię mieć pewność, że mojej dzieci zjedzą wartościowy posiłek, a jak wiadomo nie mam czasu na długie posiedzenia w kuchni. Szybkie danie z łososiem to jedynie inspiracja, która może zachęcić Was do tego, by we własnej kuchni tworzyć proste dania skomponowane z ulubionych składników. Makaron gotuje się zazwyczaj do 10 minut, kasza gryczana czy jęczmienna około 15 minut, a dziki ryż 20 minut. To przedział czasowy jaki masz do zagospodarowania, by przygotować dodatki. Myślę, że fajnie jest sobie zrobić w domu ulubiony posiłek.
Makaron ugotuj zgdonie z instrukcją na opakowaniu na sposób al dente. Odcedź i zostaw ½ szklankę wody z której gotował się makaron. Na patelni rozgrzej oliwę i podsmaż łososia z obu tron i odstaw na talerz. Na tej samej patelni podsmaż czosnek drobno posiekany i dodaj pokrojone na mniejsze kawałki szparagi. Dodaj pomidorki cherry przekrojone na połówki. Dodaj makaron i wodę z makaronu i całość wymieszaj. Dopraw solą i pieprzem i dodaj śmietankę. Na koniec dodaj łososia, posyp ziołami i dodaj ser feta pokruszony.
Krem z groszku kojarzyć się może z zieloną papką. Ale wcale tak nie musi być. Krem z groszku to przede wszystkim porządna porcja białka roślinnego czyli doskonałe rozwiązanie dla ludzi, którzy nie spożywają mięsa na co dzień. Sam w sobie krem z groszku bez dodatków jest dość mdły w smaku dlatego warto zadbać o odpowiednie dodatki, które sprawią, że zamieni się w wykwintną zupę.
W okresie jesienno - zimowym namawiam wszystkich, by rozgrzewali swój organizm za pomocą smacznych zup. W tym właśnie okresie codziennie zjadam porcję zupy na śniadanie, ale wiem, że nie jest to bardzo popularne na mapie naszych, polskich zwyczajów żywieniowych. Gdy nie mam świeżego groszku, to sięgam po mrożony - nigdy z puszki. Ten dodatkowo ma zalewę, w której jest cukier, którego ja osobiście zupełnie nie potrzebuję - groszek sam w sobie ma smak słodki. Dlatego warto taki krem z groszku doprawić chili, miętą lub kompletnie innymi dodatkami jak: kolendrą, limonką czy serem długodojrzewającym. Potraktujcie ten przepis jedynie jako inspirację pamiętając, że i tak sami przyrządzicie najlepszy krem z groszku w swoim własnym domu dodając ulubione smaki.
Blachę wyłóż papierem do pieczenia. Cukinię pokrój na cienkie plastry, ułóż na papier, posyp solą, pieprzem, oregano i skrop oliwą. Wstaw do piekarnika nagrzanego na 220’C z termoobiegiem. Piecz, aż cukinia zrobi się rumiana. W garnku rozgrzej oliwę dodaj posiekaną cebulę, czosnek i chili. Zeszkij, następnie dodaj groszek, zalej wywarem i gotuj. Jeśli używasz groszku mrożonego dodaj od razu ziemniaki pokrojone w kostkę. Dopraw solą i pieprzem, gotuj do miękkości. Do zupy dodaj upieczoną cukinię, ale pozostaw kilka plasterków do dekoracji. Następnie dodaj miętę, szpinak musztardę oraz pesto i zmiksuj zupę na krem (nie musi być bardzo gładki). Na suchej patelni upraż pestki dyni. Zupę przełóż do miseczek, udekoruj plastrami cukinii, pestkami dyni i liśćmi świeżej mięty, skrop na wierzchu sokiem z limonki.
Gdybyście mieli ochotę sobie odświeżyć moją podróż kulinarną do Izraela to wrzucam tutaj linka do tej wyprawy: Kulinarny Izrael
Szakszuka to danie, które przyrządzisz w 15 minut - jest bogate w warzywa i ma nieziemski aromat. Możesz doprawić ją na wiele sposobów: kminem rzymskim, papryką wędzoną czy oregano. Najlepsza szakszuka to taka, gdzie warzywa mają odparowaną wodę za to jajka na wierzchu mają ścięte białko i lejące się żółtko. Najlepsza szakszuka zrobiona jest na bazie kolorowych papryk, szalotki i świeżych pomidorów. Ale ostatni powiew szparagów spowodował u mnie chęć przygotowania jej w inny sposób. Mam nadzieję, że będzie Wam smakowała najlepsza szakszuka na świecie… z dziś!
Przede wszystkim ta wersja na szybkie risotto jest mega zielona – a zielone znaczy zdrowe! Zielony kolor na talerzu jest dla mnie zwiastunem zdrowia. Zawsze kiedy słyszę, że zielony kolor gryzie dzieciaki na talerzu to przypominam sobie swoje przedszkolne chwile, gdy dostawałam na obiad szpinak. Na szczęście czasy się zmieniają i teraz jest to dla mnie rarytas, gdy dostanę świeże i dobre warzywa. Risotto to włoskie danie, które w oryginalnej wersji zawiera dużą ilość masła. Moja wersja na szybkie risotto ze szparagami jest mniej kaloryczna i bardzo szybka w przygotowaniu. Zajmuje zaledwie 15 minut czasu. Jeśli nie macie wywaru to użyjcie wody z dodatkiem kozieradki lub sosu sojowego. Szybkie risotto to również ratunek, gdy wpadają niezapowiedziani goście. Gdy nie macie szparagów dodajcie cukinię lub mrożony groszek!
Gdy wyjeżdżam do Tajlandii do pracy to jest to moje naturalne środowisko do pracy w kuchni, która (nie ukrywam) jest bardzo ciężka. Zastanawiacie się pewnie co można wtedy zjeść, by schłodzić swój organizm? Letnia zupa na upały czyli chłodnik z arbuza to świetne rozwiązanie na wysokie temperatury. Przygotowanie zupy zabiera dosłownie 10 minut czasu. A tam naprawdę to całą robotę robi blender – wystarczy zmiksować składniki i schłodzić w lodówce. W “truskawkowym” okresie można jeszcze dodać truskawki lub z powodzeniem pasują również maliny. Chłodnik z arbuza idealnie pasuje na letnie przyjęcie w ogrodzie lub szybki lunch z przyjaciółką. Jeśli ktoś z Was jest uczulony na nabiał wystarczy zamienić fetę na kawałki grillowanego bakłażana. Chłodnik z arbuza może być również podany w pucharkach do lodów lub w wysokich szklankach. I na pewno Was schłodzi w upalne dni – obiecuję!
Czas przygotowania: 10 min | Porcje: 4
Botwinka z jajkiem, bez jajka, z mlekiem kokosowym, ze śmietaną, z jogurtem, z zsiadłym mlekiem – to tylko parę wariacji na temat. Na moim stole już nawet królowała z pomidorami, z żurawiną czy czerwoną papryką. W tym sezonie króluje botwinka ze szparagami. Obliczyłam, że przygotowałam już 13 garnków w ostatnim czasie i prawie wszystkie sama zjadłam. Cały rok czekam na ten cudowny składnik przepełniony witaminami i minerałami. Zawiera dużo żelaza i ma właściwości krwiotwórcze. Wykazuje też silne właściwości odtruwające organizm. Ale najbardziej kocham ją za wspaniały smak – liście, bulwy i łodygi – każda jej część jest smaczna. Liście botwinki można jedynie zblanszować i podawać z czosnkiem – podobnie jak liście młodego szpinaku. Moja botwinka jest zawsze bardzo wytrawna, ale znam amatorów jej słodkich wersji, które skrajnie różnią się smakiem od moich kwaśnych zup. Mam nadzieję, że wersja ze szparagami będzie Wam smakowała.
Są takie rzeczy, które zawsze mam w domu. To suszone pomidory, przyprawy, kasze czy kapary. Zioła staram się kupować co dwa dni ponieważ nie potrafię ich hodować. Orzechy i nasiona to również stały zestaw mojego, domowego zaopatrzenia. Zatem szybki lunch powstaje w sekundę ze składników, które zawsze mam w domu. Szybki lunch jest naprawdę szybki: trwa około 10 minut. Kasza bulgur robi się w 10 minut. W tym czasie kroję i podsmażam szybko resztę składników. Łączę ze sobą, dodaję zioła i gotowe. Czasami nawet uda się do tego zrobić jakiś sos, gdy zostanie jogurt naturalny, otwarty w lodówce. Wszystko jest kwestią pomysłu. A jestem pewna, że też macie w domu pełno jedzenia pochowanego w szafkach. To może być kasza gryczana, komosa ryżowa czy ryż. Szybki lunch to będzie również twoja specjalność!