ikona-szukaj-duza
ikona-ulubione
ikona-szukaj-biala
ikona-ulubione-biala

Red alert!

Zdarza się, że zaplanowany obiad w mieście nie wypali. Wracam do domu i wszechobecny głód dyktuje warunki. Wtedy najłatwiej o zjedzenie czegoś, co dla zdrowia pozostawia wiele do życzenia. Nie musi tak być jeśli rozważnie zapełniamy lodówkę. Może się jednak zdarzyć, że akurat jesteśmy przed zakupami i lodówka raczej świeci pustkami niż krzyczy kolorami. Misję tą można określić wówczas jako specjalną - musimy zrobić coś z niczego. Zawsze mam w domu różne kasze: jaglaną, jęczmienną czy komosę ryżową. Ale dzisiaj postanowiłam wykorzystać końcówkę makaronu sojowego, który przedwczoraj był mi potrzebny do suki zupy. Nie mam dziś ochoty na tajską kuchnię więc chciałabym uzyskać raczej łagodny smak ciepłego posiłku niż wyrazisty. Sprawdzam warzywa: mam jedną cebulę, 3 duże pieczarki, pomidora i marchewkę. Wszystko pozostałości po innych potrawach czyli tzw. śwież resztki. No to jedziemy. W imię zasady: kto zjada ostatki, ten piękny i gładki.

(więcej…)

Ciężko być mądrym, zdrowym i szczęśliwym w dzisiejszych czasach. Doskonalimy się raczej w sztuce pogłębiania dystansów niż dbania o prawdziwość relacji. Dwa dni temu skończyłam czytać książkę, która na półce czekała na mnie 7 miesięcy - czekała cierpliwie na swoją kolej, na swój czas. To "Teoria bezwzględności" Beaty Pawlikowskiej. Autorka wyjaśnia w niej jak uniknąć końca świata, który w moim przekonaniu zbliża się wielkimi krokami, a jedynymi sprawcami tego wydarzenia nie będą kataklizmy czy epidemie - tylko MY sami, ludzie. Żyjemy w epoce materializmu, mamy udręczone dusze, "zapadliśmy na bolesną chorobę nieustającego braku". Gonimy za nowościami, prześcigamy się w gadżetach, zapełniamy pustkę sztucznymi przedmiotami w obliczu braku prawdziwości. Każdy chce być modny, "na czasie", a nawet krok do przodu.

(więcej…)

5 stopni na dworze o poranku to nie przelewki. Trzeba uznać, że jesień przyszła i oprócz zmiany ciuchów w szafie trzeba przerobić menu na jesienne, rozgrzewające, przygotowujące nas na srogie mrozy...jeśli nadejdą w tym roku. Latem odpuściłam codzienne, poranne zupy. Jesień skłania mnie do powrotu do tego nawyku. Uzupełniam braki białka zwierzęcego roślinami strączkowymi. Od lat jestem zagorzałą fanką czerwonej soczewicy. Zazwyczaj przyrządzam sobie krem z czerwonej soczewicy z suszonymi pomidorami. Ale dzisiaj chciałam zupę na "rzadko". Organizm zawsze sam mi podpowiada jaka forma jedzenia będzie dla niego odpowiednia. Staram się pić dużo wody - upragnione półtorej litra, podawane na butelkach producentów wód mineralnych. Ale o tej porze roku nie pijam już zimnej wody z butelki. Piję wrzątek lub ciepłą, której nie sposób jest wypić w ciągu dnia, przemieszczając się z miejsca na miejsce w dużych ilościach. Komputer pokładowy zatem wyliczył braki i poprosił o wodnistą zupę zamiast kremowego, gęstego balsamu. A ja go słucham, bo już dawno uznałam, że warto...

(więcej…)

...i to pozytywnie. Przyznam się szczerze, że średnio mi wychodzi gotowanie z przepisów, które w danej chwili nie urodziły się w mojej głowie, tylko w czyjejś. Dlatego nie szukam ich wcale - wolę sama poukładać sobie smaki, na które mam ochotę w danej chwili. Zainteresował mnie jednak przepis na barszcz, którego naczelnym składnikiem oprócz buraków jest pomidor. Nie wolno lekceważyć organizmu, który woła za burakiem!. Skoro krzyczy to prawdopodobnie brakuje mu czerwonej krwinki, albo żelaza, albo Bóg wie czego jeszcze. Jak spogląda na bordowe dania (nie mylić z napojami) to to nie przelewki. Chodziłam obok przepisu trzy dni, zerkając z niedowierzaniem. Burak z pomidorem? To dla mnie fascynujące doznanie - oznacza, że człowiek poszukuje i uczy się każdego dnia. Moje doświadczenia kulinarne nie zaprowadziły mnie jak dotąd w obszary takich połączeń. I wcale się tego nie wstydzę. Mam świadomość ilu rzeczy jeszcze nie wiem, ilu potraw jeszcze nie zrobiłam, ilu smaków ze sobą jeszcze nie połączyłam. To bardzo odkrywcze i ekscytujące. Jednego mogę być zawsze pewna: mej otwartej głowy na wszystkie doznania, jakie niesie dla mnie świat. To prawdziwy apetyt  każe mi podążać tą drogą...apetyt na tak zwane życie...

(więcej…)

Nowy smak - I like it!

W zeszłym tygodniu odwiedzając jedno z moich ulubionych miejsc w Warszawie czyli restaurację DELI.ES na Marszałkowskiej przy Teatrze Rozmaitości zostałam zainspirowana. Zamówiłam zupę dnia czyli ogórkową, której na co dzień nie jadam, ze względu na "przynudnawy" smak. Tego dnia jednak ogórkowa mnie zawołała, a ja potulnie dałam się ponieść. I doznałam olśnienia - lekka zupka o pastelowo - zielonym kolorze, bez ziemniaków. Ogóreczki mięciutkie, na prawdę delikatny smak. Osoby, które są dość aktywne w kuchni, uwielbiają to uczucie - to zaskoczenie smakiem, radością podniebienia. To bezwzględna inspiracja, punkt wyjścia do pasji tworzenia nowej potrawy we własnej kuchni. U mnie powstał krem z ogórków małosolnych.

(więcej…)
Użytkowniku, na stronie mamalyga.org wykorzystujemy pliki cookies. Korzystanie ze strony mamalyga.org bez zmiany ustawień plików cookies oznacza, że będą one zapisywane na Twoim urządzeniu. Zmiany w plikach cookies mogą zostać wprowadzone w przeglądarce internetowej, z której korzystasz. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce Prywatności.
usercartcrossmenuchevron-down